yesterday...
Komentarze: 4
to byl zly dzien... i jeszcze gorszy wieczor... nawet pisac nie mialam sily... ani ochoty...
i nawet nie plakalam... lzy same lecialy... tak po prostu...
przede wszystkim chcialam zauwazyc ze nie jestem zadnym guru... i nie kce byc niczyim guru... i nie jestem rowniez zadna 'agony aunt...' i nie bede rozwiazywac wszelkich problemow innych ludzi... na prawde nie wiem wszystkiego... nie jestem genialna i wszechwiedzaca...!
a kwestia samobojstw... doszlam do wniosku ze zabijaja sie wcale nie osoby slabe tylko silne... bardzo bardzo silne... bo przeciez trzeba duzo duzo sily zeby zebrac sie na odwage... i chyba wlasnie to jest najgorsze...
nie radze sobie... wszystko sie pieprzy... na raz...! znow...
nie mam sily juz udawac... przed matka - ze wszystko ok... przed ojcem - ze smiesza mnie jego zarty... przed siostra - ze mam gleboko gdzies to co robi... przed znajomymi - ze jestem cala radosna i swietnie sie bawie w ich towarzystwie gdy sie o to staraja... przed Nia - ze wszystko ok... ze jest tak jak byc powinno... ze jest tak jak bylo... przed Nim - ze mi juz wcale nie zalezy... ze mi to wszystko wisi... i ze bym nie chciala... przed Nim - ze nie tesknie... i ze nie chcialabym zeby bylo tak jak kiedys... i ze nie chcialabym sprobowac... przed ludzmi w szkole - ze wali mnie wszystko... przed Nia - ze wszystko bedzie dobrze... ze powinna w to uwierzyc bo ja wierze... przed Nia - ze rozumiem ja i jej problemy... przed Nia - ze wierze ze sobie poradzi... i to wcale nie caly swiat sie wali tylko maly kawalek... tutaj - ze jest ok... ze mi przeszlo... i ze jest w porzadku...
<najtrudniej jest ukryc bol...>
ale oficjalnie wszystko po staremu... nic sie nie stalo... heh...
Dodaj komentarz