lis 26 2002

zycie jako smiertelna choroba przenoszona...


Komentarze: 1

zaczelam sie zastanawiac nad sensem dbania o zdrowie... np takie palenie (ja nie mam na szczescie tego problemu)... sporo ludzi zuca palenie bo - jest nie zdrowe... podobno kazdy papieros skraca zycie o 15 minut a kazdy stosunek plciowy wydluza o 7... dlaczego niby nie palic? dlaczego nie jesc tlusto? bo umrzemy? i tak to kiedys nastapi... dla mnie na prawde nie jest wazna kazda minuta... moze jest to troche egoistyczne ale coz... taka juz jestem! mam zwyczaj wykorzystywania zycia w kazdej minucie mojego (sadze ze nie za dlugiego) zycia i jest mi z tym dobrze... i tak z 60 na karku nie bede biegac po pubach i marketach (tiaaaa... to brzmi jakby byl to teraz moj nalog - zapewniam ze jednak NIE JEST) ani spotykac sie co rusz ze znajomymi ani poznawac jakos duuuuzo nowych ludzi ani chodzic na zadne zajecia dotyczace moich zainteresowan... bede pewnie wyczerpana do cna staruszka ktora za szybko zyla w mlodosci... moze taka wizja powinna mnie przerazic ale... TAK NIE JEST! odpowiada mi to... w pewnym sensie chyba boje sie starosci wiec staram sie ZYC CHWILA... nie za duzo wspominac. nie za duzo planowac... DZIS JEST DZIS i tak jest dobrze!!!

safety.pin : :
anarchysta
27 listopada 2002, 08:18
... na takie problemy polecam, Terry Pratchett - Small God's (Pomniejshe bóstwa). Tam jesyt taki ciekawy tekst.. "... Po co się martwić i tak za 100 lat wshyscy bedziemy martwi..", naprawdę ta książka pomaga i żuca wiele świata na dużo rzeczy...... mimo iż może się wydawać że to kolejna głupia fantasy.... Polecam i PozdroofkA...

DISCWORLD IS NOT BOOK IT'S A PHILOZOPHY...

Dodaj komentarz