co mam zrobic zeby bylo dobrze...? bo tak juz nie mam sily...
chwilowo jest lepiej... ale to tylko takie przejsciowe zludne wrazenie...
<kac moralny...> po raz pierwszy (i mam nadzieje ostatni...) na Niego naflugalam... przepraszam... ale nie lubie byc ignorowana...
bylam na <starych smieciach...> heh... ten glupi sentymentalizm... (znow...) jak sie wyrwac...? chce sie wyrwac...? sama nie wiem... chyba juz za gleboko w tym bagnie ugrzezlam... i chyba przez zeszly rok bylo mi za dobrze... taki maly masochizm - rozdrapywanie niezabliznionych ran... boli... ale im wiecej czasu mija tym boli mniej... tym mam wiekszy dystans... a w glebi serca tym bardziej chce wrocic...
jutro wyjezdzam... rano... wracam w piatek... wycieczka klasowa... nie wiem czy chce jechac... ale bedzie fajnie... a przynajmniej mam taka nadzieje... moze odpoczne... moze zmadrzeje... (?) buhaha...