Komentarze: 7
sniles mi sie...
obok. znow tak blisko.
i znow bylismy tak cholernie szczesliwi.
tak banalnie...
zalosne.
sniles mi sie...
obok. znow tak blisko.
i znow bylismy tak cholernie szczesliwi.
tak banalnie...
zalosne.
czekam na ten moment po ktorym juz bedzie musialo byc lepiej.
bo przeciez przyjdzie. prawda...?
juz niedlugo przyjdzie. prawda?
...bo jak na chwile przestane plakac i bedzie tak cicho cicho to moze nawet uslysze jego kroki.......
'troche zielonosc wyblakla momentami...'
i chuj.
nie da sie byc przyjacielem swiata.
heh...
i przez moment bylo normalnie...
czyli jednak sie da. choc na moment.
'when a man loves a woman...' jako wyciskacz pudlowych lez... ohh... :)
(potrzebuje chyba (!) kogos kto by mnie kochal. kochal dbal troszczyl sie opiekowal przytulal myslal martwil sie i tesknil... i (choc czasami) buzil sie obok...
eh. jakie plytkie marzenia mam...)
masz zielone oczy...
'- ...to sie moze zle skonczyc.
- zle dla kogo?
- ...
- ...
- dla nas obojga...'
moze i racja. pewnie i racja. coz...
'...the question is :who cares:...?!'
heh.
ja sie staram.
zazwyczaj.
pokusa.
...?
zielone oczy...
chyba mi tego brakowalo...
czarne ciuchy
kostka
oh oh ah!
wystarczy sie przejsc troche ulica i juz cie pokazuja palcami. komentuja cos... (nawet nie wiem co. wolalam placebo w sluchawkach)
buhaha!
tak kurwa. jestem inna. moze gorsza. jesli wam z tym lepiej...
pierdolcie sie!
bo labilna (!) emocjonalnie jestem.
i apolecznie mi jakos...
('...you don't have to love me...')
ostatnio ciagle odtwarzaja mi sie w glowie sceny z dawno...
pojedyncze klatki...
retrospekcja.
da capo senza fine...
:fatigu:
...
wolalam nie wiedziec...
(wolalam moc udawac ze nie wiem.
nie miec pewnosci...)
'mnie mozna najwyzej lubic. i to tez nie za dlugo...!'
ok?
(zle mi.
przepraszam. ja juz nie umiem...)
'lubie deszcz. jest taki uspokajacacy w swojej monotonii... i ten dzwiek... jak dudni o namiot czy o parasol. o cokolwiek... heh... pieknie...'
ja wole zapach.
gdy pachnie deszczem i marze wieczorem...
czy jakos tak...
'men are for pleasure. not for life...'
'mozesz krzyczec i kopac po scianach ale to i tak nic nie pomoze..'
(kalendarz uzupelniam. potrzebuje. znow..)
chcialam przypomniec: 'juz NIGDY nie bedzie normalnie.'
przyzwyczaic sie trzeba.
zaakceptowac...
***
ciagle Cie kocham. wiesz?
i zawsze bede. wiesz?
zawsze jak w the cure...
tego z sierpnia.
tego wsiadajacego na stopa do bordowego samochodu. w koszulce yapy. z tymbarkiem 'nic na sile' w kieszeni. tego jeszcze nie wiedzialam czy mojego.
i tego spod stilla. w czarnych sztruksach i zielonej koszulce brasil. z kitka i z brodka. i z tym takim usmiechem. tego dawnoniewidzianego..
wlasnie tego sierpniowego. juz tylko tego.
ale juz na zawsze
wiesz?
(nie wiesz. no i co z tego...?)
a dzis szlakiem Ciebie...
romain duris na cytrynowym ekranie. mleko cynamonowe ze znizka studencka. herbatka ze wszystkim w zielonym kubku. heh...
nie boli. usmiech wywoluje. wiesz?
to dobrze chyba. nie?
to za szybko chyba. nie?