juz w chuj czasu minelo... trzeba cos z soba zrobic...
mialo byc sensownie... heh... mowilam ze sie nie da... skarciles mnie za brak wiary... a teraz...? nic... kompletnie nic...
coz... naucze sie <trudnej (?) sztuki ignorancji...>
i poradze sobie... bo kobieta tez musi...
przejezdzam sie ostatnio na rzekomo bliskich ludziach... przykre... widac to nie te... i chyba cos ze mna nie tak... moze po prostu nie umiem dobierac znajomych... albo mam wygorowane wymagania... i <chore poczucie lojalnosci...> jak mi to zarzuciles... tak - pewnie miales racje... jak zwykle... teraz tez masz racje - po co sie spotykac...? po co pamietac ze istnieje...?
ja sie poddaje...! nie mam juz sily walczyc... i nie mam nawet sily sie tym przejmowac... wiec po prostu postaram sie przestac... heh... i wierze ze mi sie uda...! w cos trzeba wierzyc... skoro nie ma w kogo to chociaz w cos...
JA TEZ CZUJE...! chociaz na prawde wolalabym nie...