Komentarze: 0
mowilam ze teraz nie bedzie Ci tak prosto mnie zranic...? jak sie okazalo dzis w nocy - klamalam...
po prostu zajebiscie mi przykro...
ps 9.50:
dobre i przepraszam...
mowilam ze teraz nie bedzie Ci tak prosto mnie zranic...? jak sie okazalo dzis w nocy - klamalam...
po prostu zajebiscie mi przykro...
ps 9.50:
dobre i przepraszam...
'i'll tell you about love... love dissapears...'
'have fun... stay single...'
taaak...?
chce znow wierzyc w milosc... (...) miec prawo do walki... znow dotknac gwiazd... zatrzymac czas...
nie wiem czego chce... nie zawsze wiem co robie... ale tak strasznie sie boje...!
heh... dziwne... wszytko na okolo...
boshe - ile ostatnio dzieje sie naokolo mnie... a we mnie jeszcze wiecej...
ile moze poplynac dziwnych aluzji przez jakies 5/6 godzin...? baaardzo duzo... ile wnioskow mozna wyciagnac...? za malo...
i znow nie wiem czego bym kciala... echhh...
padlo pytanie czy sie poddalam... odpowiedzialam ze tak... bo juz chyba nie ma o co walczyc... z reszta - ile mozna walczyc... ale tak na prawde to nie wiem... tak na prawde to sama sobie szczerze nie umiem odpowiedziec na to pytanie...
niby tak jest lepiej... czasem prosciej... no ok... czasem mi sie zawiesza i za dlugo gdybam... bo mimo wszystko potrafilo byc zajebiscie... jak juz byl to bylo zajebiscie... poza tym rzeczywiscie <we dwojke prosciej...> no ale... jest jak jest... i chyba jednak sredni mam na to wplyw... a nie wiem czy chce miec jakikolwiek...
jest dziwnie... owszem - radze sobie sama ze soba... ale w gruncie rzeczy to nawet nie wiem na ile... dowiedzialam sie dzis ze umiem sobie radzic na zewnatrz... a co ze mna w srodku...? z tym jestem sama... od dluzszego czasu... i z tym mi zle... :(
moje zjebane pozerstwo z ktorym tak mi strasznie zle... i ktorego juz praktycznie nikt nie widzi... heh... nawet ja o nim czasem zapominam... takie dziwne podwojne zycie... to bezsens... ile tak mozna...? ja juz ciagne dlugo dlugo... ile jeszcze...?
welcome home... (jak narazie...)
4 tygodnie beznadziejnego obozu z zajebistymi ludziami za mna...
2 dni zajebistej zabawy muzy i klimatu za mna...
wow... my first woodstock w zyciu...! je je...!
a teraz ja sobie chwile poodpoczywam... :)
bez walki... z pola bitwy odejde... zabraklo juz sensu... zabraklo marzen i wiary w zwyciestwo...
jeszcze tylko niecale 2 tygodnie... aaaa...
chujnia z grzybnia i trolownia...
sa takie okresy w zyciu kiedys gorzej byc nie moze...
<my suicidal dreams...>
jaki jest kurwa sens mojej marnej egzystencji...?!?!
no dobra... dzis weszlam na dluzej to sie troche bardziej poprodukuje... :)
wlasciwie to jest beznadziejnie... zadnej fajnej ekipy i wogole... nikogo kogo sie spodziewalam... srednia wieku - 10 i pol... heh... nawet zadnego faceta zeby sie zakochac... ;) nie no - na upartego raz na kiedys mozna z kims pogadac...
(no co...? podobno klin klinem najlepiej...!)
nudno... zadnego ambitnego programu... nie jestem ni uczestnikiem ni kadra... qrcze...
no ale przynajmniej sie byczyc mozna caly dzien... ;) hihi... wierze ze za tydzien przyjedzie jakas fajna ekipa (zmiana turnusu...)
ma przyjechac np moj wspanialy (o bleee...) ex... ale ten szczegol mogem pominac... hieh...
a wogole to wczoraj zlapalam dola... a wywiadzie z fredem d. z zeszloroczneog plaboya przeczytalam cos co swietnie odzwierciedlalo moj stan psychiczny yesterday...
<to jeden z tych dni kiedy nie chcesz sie obudzic... wszystko jest pojebane... wszyscy sa pojebani... nie wiesz wcale czemu ale po prostu chcesz oderwac komus glowe...>
ale wierze ze bedzie good...
tylko tak sie zastanawiam czy jechanie na oboz do lasu a potem lazenie do kafejki internetowej to to o co mi chodzilo...
a wogole to was kocham... :*
serdeczne pozdrowienia znad morza przesyla pudel... :D
(kafejka dobra rzecz... hihi...)