Komentarze: 6
i'm in high school again... :/
i'm in high school again... :/
byl taki MALY kryzys mojego chorego zwiazku... (zblizal sie koniec wielkimi krokami...) i nie chcialabym calkiem o tym zapomniec... poprodukowalam sie na gg...
''(26-12-2003 23:40)
jak to bylo...? - <czy jestes z siebie zadowolony...?>
wzielam wrzacy polgodzinny prysznic... a teraz pije herbate poslodzona 2 lyzeczki pieprzac to ze rzekomo mam zamiar przestac slodzic... i ogladam <szkole uwodzenia> siedzac w samych majtkach i swetrze 5 rozmiarow za duzym ktory ma mi dac jakies schronienie... poczucie bezpieczenstwa... i wierze jak male dziecko ze uda mi sie w nim schowac... i ze nikt mnie nie znajdzie... taki moj maly osobisty swiat... bez zmartwien... i sztucznie wytworzonych problemow... bez <malych wielkich nieszczesc potrzebnych do szczescia...>
nie pytaj dlaczego uprawiam ten skromny striptiz emocjonalny... nie wiem...
tak samo jak nie wiem co chciales uslyszec dzwoniac i pytajac <czy chce ci cos powiedziec...?>
zawsze chce duzo rzeczy ale nie zawsze sa na miejscu...
zarzekalam sie w sobie ze sie nie odezwe... i co...? i nic... moze po prostu jestem slabsza psychicznie... a moze wytworzyla sie taka sytuacja jakiej sie najbardziej balam - ze to mi bardziej zalezy... nie wiem... i chyba wole nie wiedziec...
dobranoc...''
nie ma jak wybyc na 'kilka' nocek z domciu... :) tylko troche netu brak... ale ra dade zeby przezyc...
wazne wydarzenia w tak zwanym miedzy czesie...? nie wiem... jedno na pewno... w okolicy dnia 27 grudnia ubieglego roku... w okolicy godziny 22... w okolicy ulicy smutnej (taki maly szczegol... wlasnie na niej znajduje sie wiezienie...) moj wszelki damski honor poszedl sie kochac... (jebac...?) w momencie w ktorym przesiadlam sie z 57 w 85 w przeciwna strone zeby jechac ratowac moj zwiazek... moj chory zwiazek... (ktory byc moze kiedys znormalnieje... a to wszystko moja wina... ale nie wiem w czym... ale sama mam do tego dojsc... boshe... wrrr... :/ ) jestem z siebie dzielna... wersja oficjana - wrocilam kolo 23... wersja prawidlowa - wrocilam dnia nastepnego rano... je je... nie wazne...
to piekne...
kocham...
jestem kochana...
wszystkiego naj... :)
widzialam dzis starszego mezczyzne... widac bylo ze biedny... czekal na autobus... padalo... tak to wlasciwie zaden nowy widok... duzo takich mezczyzn... ale ten sciskal w reku mala foliowa reklamowke... z nowiutkim cd z koledami w srodku... i sie usmiechal...
smutno mi sie zrobilo...
ktos kiedys wreszcie musial mi to powiedziec wprost...
<nie masz dla mnie czasu... nie odzywasz sie... zapomnialas... albo olalas... a sama mialas o cos takiego pretensje nie tak dawno... i co...?
zmienilas sie... nie na gorsze... nie na lepsze... na inne... ale owszem... zapominasz... ograniczasz swoje znajomosci... nie umiesz inaczej...? nie da sie tego pogodzic...? wydoroslalas... jestes bardziej powazna... a zawsze powtarzalas ze chcesz byc malym dzieckiem... i co...? juz nie chcesz...?>
i tak... i nie... niby chce... ale tak mi dobrze...
przepraszam... postaram sie to bardziej kontrolowac... nie chce wiecej dawac nikomu powodow do takich slow...
<requiem for a dream...>
consterantion...
je je...! wlasnie czytam ambitna ksiazke... 'tajemnice inicjacji sexualnej... zanim powiesz <tak>...' hihi... chyba jednak moja psychika rozwija sie zbyt wolno... ;)
irytuje mnie widok ludzi samotnie jedzacych chipsy...
i wrocila... kurwa mac... znowu...
<lzy...>