'- mary opowiedziala mi o malzenstwie, ktore pojechalo na urlop do tajlandii. szli sobie ulica w jakims miescie i nagle zobaczyli biegnacego szczeniaka. byl uroczy, ale zupelnie sam i wiedzieli, ze jesli go nie uratuja, umrze. wzieli go i jakos przemycili, jadac z powrotem do domu. do ameryki. urosl i byl na prawde uroczy: uczuciowy i slodki. lubil siadywac im na kolanach, gdy ogladali telewizje. ale mieli tez kota, ktorego pies nienawidzil i zawsze scigal. ppewnego dnia kot zniknal i nastepna rzecza, jaka odkryli, byly male kosteczki czy cos w tym rodzaju, lezace przy poslaniu psa.
- przestan! pies zjadl kota? futro i wszystko?
- poczekaj, to jeszcze lepsze. pies zjadl kota z futrem i cala reszta, co zrodzilo pewne podejrzenia wlascicieli. wzieli wiec psa do weterynarza, bo bali sie, ze moze zaczac zjadac inne stworzenia z sasiedztwa. weterynarz rzucil okiem na psa i oswiadczyl: to nie jest pies. nie wiem, co to jest, ale na pewno nie pies.
- i co to bylo? co zrobili?
- wzieli zwierze do zoo. i wiesz, co to bylo? szczur, wielki syjamski szczur.
- trzymali w domu szczura?
- wielkiego syjamskiego szczura.
- i co z nim zrobili?
- uspili go...
(...)
- gigantyczny szczur zamiast psa, co? to mi przypomina moj zwiazek z <...>'