Komentarze: 8
zle... skonczyl sie ten dzien... pamietam to... nie wiedzialam czego chce... lecz teraz wiem... ze zle sie skonczyl ten dzien... co z tego ze... JESTEM MALO ODPORNA...
tak... jestem bardzo malo odporna... nie wyrabiam...
zle... skonczyl sie ten dzien... pamietam to... nie wiedzialam czego chce... lecz teraz wiem... ze zle sie skonczyl ten dzien... co z tego ze... JESTEM MALO ODPORNA...
tak... jestem bardzo malo odporna... nie wyrabiam...
'swiat bez sznurka to chaos... tylko jest maly problem... nie mozna isc w dwie osoby po jednym sznurku... on byl pierwszy i niestety musze to uszanowac...' sms... od czlowieka na ktorego wsparcie liczylam... i dalej licze...
mam coraz wiecej czarnych wizji i glupich pomyslow... wiem ze jesli to koniec to zrobie cos glupiego... nie... nie bedzie to samobojstwo... to zbyt egoistyczne... az taka egoistka nie jestem zeby sie zabic... ale pociac sie... co to takiego... albo wreszcie spelnie moje wielkie marzenie przed ktorym mnie jednak powstrzymuje strach... od zawsze chcialam wybic szybe piescia... ciekawe czy boli... ciekawe jak bardzo boli... i te kawalki szkla pozostale w ranach... to musi byc niesamowite... ale moze jednak nie bede musiala sie porywac na takie glupoty... mam nadzieje... moze to jednak nie koniec...
kazdej nocy jest ktos kto mysli o tobie zanim zasnie... ale jest tez ktos kto zapomnial juz o przeszlosci i o tym co laczylo kilku ludzi... szkoda...?
szkoda... zajebiscie szkoda... ale nie mam pojecia jak to naprawic... chociaz tak bardzo chce... nie umiem... strach... przerazenie... niepewnosc... obawa... cierpienie... lek... i wszystko po kolei... i wszystko na raz... i co z tym zrobic...? nie mam pojecia... jak ratowac rozpadajac sie przyjazn...? jak ratowac siebie i jego...? jak ratowac to co bylo miedzy nami...? jak ratowac te resztki uczuc rozwieszone jeszcze miedzy nami...? jak ratowac to co jeszcze zostalo...? jak spowodowac zeby wszystko wrocilo...? zeby znow byl dla mnie calym swiatem... moim aniolem strozem... czy to jeszcze mozliwe...?
no i wkraczamy w rutyne kolejnego tygodnia szkoly... i tylko nadzieja ze da sie go jednak jakos urozmaicic...
za duzo mysle... i to nie o pigwinach... niestety...
(dostalam to... zeby nie bylo watpliwosci. - to nie moje... ale mi sie podoba...)
Ona była drobna i zgubiona, nie wiedziała nawet że żyje, dopóki na jej drodze nie pojawił się on. Spotkali się w ciemnej uliczce złudzenia. I wtedy ona po raz pierwszy zobaczyła słońce. Złapali się za ręce i tańczyli długo unoszeni wiatrem oddechów. . .a potem kochali się na rozgrzanym piasku. Rano powoli wstali razem i od tamtej pory stanowili jedność. Błądzili często po korytarzach myśli związani wzrokiem patrzącym zawsze w tę samą stronę, nad ich głowami szybowały złociste ptaki. Powietrze delikatnie przyjmowało ich gorące szepty i zatrzymywało je w swoich drżących objęciach. Kiedyś spotkali się na leśnej drodze miłości, wyłoniła się zza drzewa i położyła ręce na nich. Poznali smak szczęścia, ale w jego oczach były łzy. Czuł, że to „coś” jest początkiem końca. Trwali nadal w niezmąconej harmonii słów. Pewnego dnia znaleźli nóż. Wbijali go sobie w serca i pili nawzajem swoja krew. Umierali razem, aby w czystości narodzić się na nowo. Wtedy ona była nim, a on stawał się nią. Na moment oderwali się od świata. Szybowali nad swoimi ciałami. Każde z nich było własnością i żadne nie miało nic. On poznał czym jest radość, stawał się najwyższym bogiem, kiedy ona znosiła mu mnóstwo kolorowych kwiatów. Pewnego dnia zobaczył uczepiony cień mężczyzny na jej ramieniu. Zdrada przeszyła jego umysł bolesnym dreszczem. Przeraził się i uciekł do jaskini tęsknoty, szukając schronienia. Wyrwał sobie serce i odrzucił daleko, aby nic nie czuć. Ona odnalazła go, spojrzał w głąb jej duszy i zrozumiał, że nie ma tam dla niego miejsca. Zobaczyła swój grzech i zapłakała krwawymi łzami. Wiedziała, że nie może zostać. Zraniła śmiertelnie i nie umiała szukać przebaczenia. Odeszła. Słońce wybuchło i powstała nowa gwiazda, lecz nie była przeznaczona da niego i wtedy on przestał żyć.
odebralam zdjecia z obozu... lubie ogladac zdjecia... nie lubie ich robic ale lubie ogladac... najlepiej stare... ze starych wypadow... ze starymi znajomymi... chociaz to czasami boli... boli jak ogladam ludzi ktorych widuje zbyt zadko... boli jak widuje ludzi ktorzy odeszli... boli jak widuje ludzi od ktorych odeszlam... boli jak widuje miejca do ktorych nie wroce a tak bym chciala... tak jak teraz... molo... wiecej tam nie pojade... molo bedzie dalej rdzewiec a ja go juz nie zobacze... a tyle godzin przegadalam siedzac na nim... a tyle razy z niego skakalam zeby sie wykapac... a tyle lez wylalam siedzac na nim sama w nocy... a teraz co...? zdjecie... troche malo... ale zawsze cos...
(zabierz wszystkie gesty mysli i slowa... wszystkie perwersyjne zdjecia z wakacji...)
tak... powinnam pisac o szkole... ale mi sie nie chce... jestem w liceum... no tak... fuckt... raczej niezaprzeczalny... ale nie robi to na mnie wiekszego wrazenia...
bardziej mnie przezazam ja sama... to co robie i to czego nie robie a powinnam... mam 16 lat... podobno JUZ... dla mnie to TYLKO 16... nie chce odpowiadac za swoje czyny... nie chce decydowac... wybierac... chce uciec...!! ja juz nie chce... jestem gowniara... tak wogole i emocjonalna... nie nadaje sie na kogos doroslego... moment w ktorym chce sie przestac byc dzieckiem powinno sie wybierac... ja jeszcze nie jestem gotowa... tak nie mozna... po prostu mnie wepchnac w swiat doroslych... BUNT...!!
ryczec mi sie chce... z bezsilnosci... to przykre...
(sometimes i feel like i don't have a partner... sometimes i feel like my only friend... and i never worry now that's a lie...)
wyjechala... widzialysmy sie przez jakies pol godziny na placu... i przez kolejne pol roku jej nie zobacze... pojade do niej... kiedys... przed swietami... musze... bedziemy pisac... ale to i tak kolejne chrzanione pol roku tesknoty... nie wiem co nas laczy... jakas dziwna wiez emocjonalna... silniejsza od przyjazni... duzo silniejsza... ktora przetrwa to pol roku... i kolejne... i jeszcze nastepne tez... i tak juz zawsze...
(i znowu placze...)
mialam to zrobic juz dawno ale mi sie nie udalo z przyczyn technicznych... robie wielki powrot...
krotkie streszczenie: moje wakacje zaczely sie 22 czerwca... wtedy wlasnie wyszlam z domu... od tego czasu przez ponad 7 tygodni ktore spedzilam na obozie harcerskim 2 noce bylam w domu... potem trzy dni w domku i na tydzien nad morze... i to w sumie by bylo na tyle... zadnego gownianego woodstocku oczywiscie nie bylo... zadnych dziur w czasie anie tym podobnych tez nie...
wnioski: siedem tygodni obozu harcerskiego (w tym tydzien kwaterki...) to zdecydowanie kraniec moich mozliwosci... dluzej sie nie da... poza tym nalezy najciekawsze numery odpieprzac przedostatniej nocy na wyjezdzie bo moze sie okazac ze ostatniej nie ma... kazdy wakacyjny przysznic kiedy uda sie uzyc cieplej wody nalezy dobrze zapamietac bo niewiadomo kiedy sie powtorzy... listy (i to powazne...) mozna pisac nawet z osoba z ktora sie przebywa 24 na 24...
przemyslenia: i tu jest gorzej... bo myslalam duzo... szczegolnie od wyjazdu nad morze... rozmyslalam nad soba i tym co robie... i jednak 16 lat to chyba jednak jest TYLKO a nie AZ... tak... to zdecydowanie jest tylko i fajnie by bylo gdybym sobie od razu zdawala z tego sprawe... czasem jednak to 'tylko 16' nalezaloby pokazac od tej strony 'az' i nie zachowywac sie jak skonczony gowniarz... odpornosc psychiczna u roznych ludzi jest odmienna... glupstwem jest wmawianie sobie ze jest sie 'biednym i niekofanym'... ale z 2 strony milo byloby byc dla kogos NAJ... milo byloby rowniez umiec okreslic swoich NAJ... a jeszcze milej jakby w tych 'naj' byly osoby obu plci...
na zakonczenie: wakacje uwazam za udane...
a od 1 wrzesnia: 1 - do szkoly... 2 - koniec z mieskiem...
wlasciwie to juz jestem... ale duzo sie dzialo... chce sobie wszystko poukladac zanim tak na prawde wroce...